Jeszua

Miriam i Josef wpisali się na listę ludności, a ponieważ z Bethlehem szybko odpływali przybysze — któż z obcych po wypełnieniu obowiązku spisu chciałby się bez potrzeby zatrzymywać w tak nędznej dziurze? — mąż sprawiedliwy swobodniej rozejrzał się po miasteczku i wkrótce spotkał kilku znajomych swoich i ojca — niechaj dusza jego spokojnie spoczywa na łonie Elohim — i korzystając z gościnnego zaproszenia jednego z nich, sandalnika Eliezera, zamieszkał u niego wraz z Miriam i Niemowlęciem w małej izdebce na dachu, z którego rozciągał się rozległy widok na bethlehemską dolinę. Wieczorem Josef schodził do gospodarza, u którego o tej porze gromadzili się sąsiedzi. I tam gwarzyli o dawnych czasach, żywo wspominali zmarłych krewnych i znajomych i wspominali również matkę i ojca Josefa, zachwycali się zaletami ich charakteru, ich dobrocią i gościnnością, a jeden z rozmówców wyraził nawet sąd o moralności obecnego czasu, który nie wydaje ludzi bogobojnych i mądrych, a jeżeli nawet wydaje, to nie można ich zalet porównać z zaletami minionego pokolenia, gdyż cnoty praojców były cnotami prawdziwymi, a cnoty dzisiejszych ludzi — zresztą coraz rzadsze — są tylko cnotami pozornymi. Tu zaczęli się między sobą sprzeczać, albowiem sandalnik Eliezer, człowiek uczony, zacytował werset z Księgi Koheleta, gdzie jest wyraźnie napisane, że człowiek rozsądny nie powinien się zastanawiać nad tym, które czasy były lepsze, dawne czy dzisiejsze, ponieważ wszystkie czasy są jednakowe i każdy czas jest zarówno dobry i zły, i w każdym czasie żyją ludzie cnotliwi i bezbożni. Gospodarz mówił powoli, przekonywająco, kręcąc przy tym kosmyki włosów przy skroniach, co przydawało jego wywodom jeszcze więcej powagi. Do Josefa przemówiły argumenty gospodarza, więc poparł je w dłuższym wykładzie. Z kolei odpowiedział Josefowi dawny jego kolega z beth hasefer, Baruch, i gwałtownie przeciwstawił czasy minione czasom dzisiejszym, wywiązała się zatem długa dysputa, trwająca do rana, gdyż obok głównego tematu poruszali również zagadnienia Mesjasza, zelotów, miłości ojczyzny, Hasmonejczyków, Rzymian, męczeńskiej śmierci Mariamne, rzezi dokonanej przez Heroda na faryzeuszach, cesarza Augusta, Świątyni Pańskiej, pustelników z Qumran i saduceuszów — mówiąc o Herodzie i Auguście, dyskretnie spluwali przed siebie i za siebie, aby uchronić się przed złym działaniem ich imion — i tak gwarząc, rozważali wszystkie cierpienia i troski, którymi żył w owych czasach umiłowany przez Pana Jeszurun.

Pewnego wieczoru gospodarz, wiedziony godną pochwały troską o niepewną przyszłość Josefa, począł go namawiać, aby zamieszkał z rodziną na stałe w Bethlehem i otworzył tutaj warsztat ciesielski, który mu na pewno przyniesie dobre dochody, gdyż w miasteczku nie ma zdolnego i uczciwego cieśli.
— Uczynię to, co zechce Elohim — odpowiedział po namyśle Josef.
— Elohim chce, aby ludzie dobrze zarabiali. Czy nie mówię rozsądnie? — rzekł sandalnik Eliezer, kręcąc zawzięcie loki przy skroniach.

Josef, nie chcąc urazić gościnnego i życzliwego gospodarza, głośno przyznał mu słuszność, ale roztrząsając w sobie jego radę doszedł do przekonania, że istnieje rozsądek ziemski i rozsądek niebieski, a rozsądek ziemski tylko wtedy działa mądrze, gdy go przenika rozsądek niebieski, więc począł się modlić do Pana o łaskę znaku, który by go nauczył odnajdywać w radzie ludzkiej radę Bożą, a w ludzkich zachętach palec Boży i wyjaśnił mu, i ustalił, czy Pan naprawdę życzy sobie, aby Josef ben Jaakow, biedny cieśla, pracujący w znoju rąk i czoła na chleb codzienny i szabatową oliwę, począł zarabiać, obrósł w tłuszcz i dostatek i stał się właścicielem domu, osłów, owiec, wielu szat i wielu pięknie plecionych sandałów.

I tak na rozmowach ze znajomymi i na wewnętrznych rozpamiętywaniach o niebieskim i ziemskim rozsądku płynął czas, a w owym czasie upłynęło siedem dni, a w siódmym dniu przybył mohel i obrzezał Dziecię, i nadano Mu imię Jeszua — co znaczy: Jahwe jest zbawieniem — a po grecku imię to brzmi: Jezus, i tym imieniem nazywają Go ludzie po dzień dzisiejszy, i nazywać Go będą po nieskończoność czasu.

A uczta była bardzo skromna.

 

 Fragment z książki „Jezus z Nazarethu” Romana Brandstaettera

 

 


© 2024 Grupa Uwielbienia Bożego Miłosierdzia. Wszystkie prawa zastrzeżone. Stworzone przez Mega Group